czwartek, 9 czerwca 2011

Trzy grosze: widziałem Obamy... cień.

Przesadą byłoby stwierdzenie, że zawsze zgadzam się z Wojtkiem Orlińskim, niemniej są takie komentarze Wojtka, które poruszają do głębi. Jednym z nich jest dla mnie felieton "Widziałem Obamę!".

Wojtek zadaje m.in. bardzo istotne pytanie: "Dlaczego jako przechodzień nie byłem uważany za zagrożenie dla Obamy na Park Lane, a stanowiłbym zagrożenie na Krakowskim Przedmieściu?"

Otóż wydaje mi się, że to czego - niestety - doświadczamy w Polsce przy okazji tego typu wizyt, jest wypadkową kilku zjawisk:

  • swoistego serwilizmu wobec znanych osobistości zagranicznych, które raczą łaskawie nas odwiedzić (bo z tradycyjną gościnnością te zachowania nie mają nic wspólnego),
  • tego jak traktują nas tzw. "nasi sojusznicy" (w tej kwestii naprawdę nic nie zmieniło się od roku 1918, czy 1939... a my, jako Naród, niestety nie umiemy wyciągać żadnych wniosków z tego, co nas spotkało i nadal spotyka na przestrzeni całej, naszej historii),
  • tego, jak traktujemy wzajemnie siebie samych i - w skutek czego - jak traktują nas, obywateli, nasze władze (czy też, jak to powinno być - wybrani przez Naród... "reprezentanci").

Reasumując.. poza Polską, jesteśmy postrzegani głównie jako dziwny i pyskaty grajdół, który.. "oderwał się od Rosji" (tak to stwierdzenie usłyszałem osobiście od obywatela USA kilka lat temu!), w którym mieszkają na wpół dzicy i potencjalnie niebezpieczni ludzie, których daje się sprytnie wykorzystać przy odpowiednim do nich podejściu. Do "odpowiedniego podejścia" należy tradycyjnie już składanie obietnic, których nikt i tak nie ma zamiaru dotrzymać - ale dlaczego miałby ich dotrzymywać, skoro samo ich złożenie daje pożądanych skutek? No sami powiedzcie...

Jeśli złoży się Polakom kilka obietnic oraz łaskawie się ich nawiedzi, to Polacy dalej będą gotowi bić się za NIE swoje interesy, pozwalać obcym robić u siebie niekorzystne interesy itd. itd.

Oczywiste jest, że na przestrzeni naszej historii, to my sami wypracowaliśmy sobie - z dużą dozą uporu i wytrwałości zresztą - tego typu opinię. Jednakże przykre jest to, że pomimo wielu bardzo smutnych doświadczeń, nadal popadamy w ksenofobię i martyrologię w miejsce trzeźwego myślenia i wyciągania konstruktywnych wniosków. Jednym z nich, powinno być uświadomienie sobie, że NIKT poza NAMI SAMYMI - nie będzie dbał o NASZE interesy, bo niby... czemu miałby to robić???? Naprawdę jesteśmy jedyną nacją na całym Świecie, która dba przede wszystkim o interesy innych, kosztem siebie i nie dbając o to, co otrzymamy w zamian. Może czas wreszcie dorosnąć?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz