wtorek, 23 listopada 2010

Moje refleksje: pozytywne strony globalizacji



Tak się ciekawie ułożyły warunki, że w połowie miesiąca gościłem pierwszy raz (przynajmniej w tym życiu) w Moskwie, na pewnej skądinąd bardzo interesującej, międzynarodowej imprezie.

W pierwszym dniu, od samego rana, uczestnicy zlatywali się z różnych krajów. Pierwszy raz spotkaliśmy się wszyscy dopiero wieczorem na kolacji, w przemiłej restauracji hotelowej.

Przy stole zasiedli przedstawiciele wielu, różnych nacji. Jeśli nie liczyć organizatorów - Rosjan i jednego Niemca, w naszym gronie znaleźli się dziennikarze z: UK, Francji, Niemiec, Hiszpanii, Izraela, Holandii i Szwecji. W tych warunkach, w sposób zupełnie naturalny, wspólną platformą komunikacji stał się język angielski.

Jak to określił jeden z uczestników naszego spotkania "znamy się od pięciu minut, a odnoszę wrażenie, że znaliśmy się od wielu lat". I to, krótkie zdanie chyba najlepiej oddaje ogólne wrażenia z tych kilku dni spędzonych w Moskwie. Ludzie wydawałoby się z różnych krajów, a nawet kultur, spotykają się w jednym miejscu na Ziemi, które w samym sobie, dla zdecydowanej większości z nich jest czy nowym i raptem okazuje się, że nikt nie czuje się obco, wszyscy mają wspólne tematy do rozmów, wspólne zainteresowania oraz bardzo podobnie odbierają to co ich otacza.

W takich właśnie miejscach i sytuacjach widać, jak kolosalną bzdurą są wszelkie nienawiści i konflikty, podsycane przez demagogów pragnących "upiec własną pieczeń" kosztem zmanipulowanych przez siebie ludzi.

Tak często negatywnie postrzegana globalizacja, ma jednak pewne zalety. Jedną z nich jest to, iż wszyscy - niezależnie od miejsca na Ziemi, w którym przyszło nam żyć, czytamy podobne książki, oglądamy te same filmy, znamy te same utwory przeboje muzyczne, używamy takich samych aut, telefonów czy komputerów, korzystamy z tego samego Internetu, coraz więcej podróżujemy. 

Współczesnym ludziom nie da się już tak łatwo wmówić, że ktoś tam jest "be", bo na co dzień mówi w innym niż my języku, jeździ inną stroną drogi czy wyznaje inne poglądy religijne. Te różnice zamiast "przeszkadzać" stają się czymś co nas wzbogaca. Co powoduje, że mamy coś interesującego dla innych, o czym możemy im opowiedzieć przy wspólnym stole. Z czasem okazuje się, że różniąc się, mamy jednocześnie bardzo dużo wspólnego i to też jest piękne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz