sobota, 29 września 2012

Trzy grosze: co nas omija... w mediach?

/* To jest stary post, oryginalnie z 9 lutego 2012. Pisałem go na tablecie i wylądował w "szkicach". Dziś porządkując historię bloga odnalazłem ten wpis i mimo wszystko postanowiłem opublikować. Generalny zarys przekazu, jest ciągle aktualny, pomimo, iż w naszych mediach pojawiły się inne ważkie tematy, niż Madzia. Nic oczywiście nie przebije... Smoleńska. :) */

===
W tych dniach, większość z nas pasjonuje się ACTA - wiadomo, ważna rzecz, świadomość czym grozi nierozważne podpisywanie niejasnych umów międzynarodowych dociera do coraz szerszych warstw naszego społeczeństwa, podobnie, jak świadomość, że obecne prawo dotyczące własności intelektualnej jest tak archaiczne, że w zasadzie przydałaby się tu "opcja zerowa".

Drugim, wiodącym tematem jest - pisząc hasłowo - "tragedia Madzi vs. Rutkowski". Owszem, śmierć dziecka jest tragedią i z tym zgadzamy się wszyscy. To co dzieje się dookoła niej też jest tragedią, a raczej porażką i z tym zgadza się większość z nas. Ale... ile można? Pytam poważnie - od wielu dni, media poświęcają tej sprawie sporą część czasu antenowego, a zniecierpliwienie zaczyna być widocznie zarówno po stronie dziennikarzy, jak i odbiorców. Ktoś zadał pytanie: "Dobrze, że mówimy o takich rzeczach, ale ile dzieci umarło czy też zginęło w Polsce od tamtej chwili oraz ilu generalnie Polaków zostało zamordowanych lub uległo wypadkom?"

Autentycznie nasuwa się refleksja, że gdyby każdemu z nich media chciały poświęcić tyle czasu na antenie i drukiem, to musielibyśmy zdecydowanie zwiększyć liczbę stacji radiowych i telewizyjnych, nie mówiąc o liczbie wydawanych periodyków.

Gdzieś w podświadomości wielu z nas, przebija się pytanie: dobrze, to co nas omija? Czy naprawdę w Polsce i na Świecie nie dzieje się nic poza tragiczną śmiercią Madzi i... ACTA?

Otóż dzieje się i działo się w ostatnich czasach sporo. Niektóre z tych rzeczy, jeśli dojdą do skutku, mogą spowodować, że "tragedia Madzi" będzie - z całym szacunkiem - zupełnie nieistotna.

Otóż stale rośnie napięcie na Bliskim Wschodzie. Już siedem (podkreślam - 7) mocarstw nuklearnych zadeklarowało mniej lub bardziej czynnie swoją wolę partycypowania w tym wydarzeniu. Po jednej stronie USA, Wielka Brytania, Francja i Izrael (ze względów oczywistych - Iran chce wymazać to państwo z mapy), po drugiej stronie Rosja, Chiny i ostatnio... Pakistan, który zaczyna skłaniać się w stronę poparcia dla Iranu. Nie zapominajmy, że Pakistan to jedyne mocarstwo nuklearne, będące jednocześnie krajem islamskim.

Nie wiadomo, na ile zaawansowany jest irański projekt bomby atomowej, ale przy wsparciu takich państw jak Rosja, Chiny i Pakistan, istnieje możliwość, że Iran będzie taka bronią dysponował szybciej niż później. Ponadto Iran to nie Irak, czy Afganistan. Iran to kraj o o wiele większym potencjale, dysponujący zaawansowaną technologią (w tym rakietową), państwo, które jest zdolne do samodzielnego umieszczania satelitów na orbicie, a więc - do dokonania ataku nuklearnego (czy też chemicznego, biologicznego itd.) w dowolnym punkcie naszej, starej Ziemi.

Mówiąc najprościej: stoimy na krawędzi przepaści, której na imię III Wojna Światowa... ale co tam, o wiele ważniejsze dla naszych mediów jest to, co powiedział Rutkowski oraz kto go obraził i dlaczego.

Warto przeczytać, np. tutaj i na witrynie CNN.com: tutaj.

Mniej drastyczny temat, ale jeszcze lepiej przemilczany przez nasze media (i nie tylko nasze, wiele państw UE nie wspomina o tym słowem), to kwestia zmian, jakie zaszły w ostatnich latach w Islandii.

Zapewne mało kto w Polsce orientuje się, że Islandia to nie tylko lód, zima i gejzery, ale również najstarsza demokracja w Europie, która zachowała ciągłość od 930 roku (tak, nie 1930, tylko 930).

Ale nie historia Islandii jest najciekawsza, tylko jej teraźniejszość. Najciekawsze jest to, że gdy obywatele Islandii doszli do wniosku, że za bankructwo państwa i jego ogromne długi odpowiada grupa bankierów i rząd - po prostu wyszli na ulicę i ogłosili, że "tym panom już dziękujemy, gdyż działając w imieniu nas wszystkich, podpisali niekorzystnie dla nas umowy, zaciągnęli pożyczki i teraz.. chcą, aby to naród za to wszystko zapłacił - to jest skandal!". Bez jednego wystrzału, bez palenia samochodów czy innych aktów przemocy, dziękują rządowi i wybierają spośród siebie Radę Konstytucyjną, która rozpoczęła porządkowanie spraw państwa i... oprócz prac nad nową konstytucją, doprowadza do aresztowania ludzi odpowiedzialnych za zadłużenie kraju. Tak, to JEST demokracja! W zasadzie, nie dziwię się, dlaczego w tak wielu, demokratycznych ponoć krajach, nie nagłośniono tej sprawy... wszak to nie jest "dobry przykład dla obywateli", prawda?

Można o tym poczytać np. tutaj. (jęz. angielski). Zacytuję fragment:

Pressenza Reikjavik, 3/28/11 Last week 9 people were arrested in London and Reykjavik for their possible responsibility for Iceland’s financial collapse in 2008, a deep crisis which developed into an unprecedented public reaction that is changing the country's direction.
It has been a revolution without weapons in Iceland, the country that hosts the world's oldest democracy (since 930), and whose citizens have managed to effect change by going on demonstrations and banging pots and pans. Why have the rest of the Western countries not even heard about it?
Pressure from Icelandic citizens’ has managed not only to bring down a government, but also begin the drafting of a new constitution (in process) and is seeking to put in jail those bankers responsible for the financial crisis in the country. As the saying goes, if you ask for things politely it is much easier to get them.

Oczywiście wybrałem tu tylko dwa przykłady, z dwóch, odległych regionów naszego globu...