niedziela, 15 lipca 2012

Trzy grosze: dwa wina i narodowa psychoza

Kilka dni temu, czytając jakiś artykuł w sieci, natrafiłem na komentarz, który utkwił mi w pamięci. Pozwolę go sobie zacytować, w charakterze motta:

"... bo widzisz, Prawdziwy Polak ma dwa, tanie wina: 'wino Tuska' i 'wino PKP' - po jednym na każdą kieszeń płaszcza. I niezależnie od tego, co się dzieje, to zawsze jest wina Tuska, albo PKP."

Opublikowałem tu niegdyś obszerny felieton, na temat naszego, polskiego narzekania - dosłownie na wszystko. Wówczas sądziłem, że wynika ono głównie z ignorancji, czyli mówiąc wprost - głupoty naszego społeczeństwa, połączonej z arogancją i postkomunistycznym przekonaniem, że wszystko nam się należy, bo... tak.

Faktem jest, że najwyraźniej pominąłem jeden istotny i jakże ludzki aspekt naszego postępowania: powszechne poczucie niższości i płynące z niego: zawiść, zazdrość i nienawiść. Tak Moi Mili, jest to bez wątpienia jeden z ważniejszych czynników patologicznych w naszym społeczeństwie.

Otóż, jako nacja, w swej masie leniwa, kombinujemy jakby tu sobie uprzyjemnić życie. Możliwie najtańszym kosztem. Oczywiście nauka, praca, samodoskonalenie itd. nie są tymi drogami, które najchętniej obieramy. One są męczące i wymagają nakładów pracy, a my przecież, chcielibyśmy żyć na wiecznych wakacjach, albo chociaż łyk-endach. Co więc począć? Ależ to proste! Wystarczy dowartościowywać się kosztem innych!!! To nic nie kosztuje i jakże przyjemnie łechce nasze ego!

Tak, wiem, to jest obrzydliwe, ale my nauczyliśmy się już tego nie dostrzegać. Mechanizm naszego postępowania jest niezwykle nieskomplikowany i nie ma w nim głębszych treści (być może na całe szczęście).

Ktoś, kto coś robi (więcej, a broń Boże lepiej niż my) → staje się zauważalny → a więc automatycznie dążymy do deprecjonowania wszystkiego co zrobi (w domyśle, my robilibyśmy wszystko lepiej, ale "nie dano" nam szansy).

Pewien Japończyk, który skończył studia w Polsce, powiedział mi kiedyś "u was powinno się wystawiać złoty pomnik każdemu, komu uda się coś sensownego zorganizować i doprowadzić do końca". I nie, nie chodziło tu o proste uznanie dla osób, które robią coś dla swojej społeczności. Chodziło raczej o wykazanie, jak wielkim heroizmem jest zrobienie czegoś użytecznego w Polsce i jednoczesne nie pozostanie zaplutym, czy też zadeptanym przez tzw. otoczenie.

Kiedyś pytano o co modli się Polak, którego sąsiad ma zdrową i dającą dużo mleka krowę? Otóż modli się nie o to, żeby też takiej krowy się dorobić, albo o to, żeby udało mu się zapracować na dwie... Modli się on o to, aby ta krowa sąsiada, jak najszybciej... zdechła. I możecie się zgadzać lub nie, ale to w dużej mierze opisuje naszą postawę wobec innych Rodaków.

Niektóre przypadki, są wręcz doskonałym studium wyżej opisanej postawy, dodatkowo przyprawionym odpowiednią dozą szowinizmu. Bo jeśli ktoś, kto osiągnie jakieś sukcesy, nie tylko umie stanowczo realizować plan, poprawiający organizację naszego codziennego życia, ale jeszcze (o zgrozo!) jest kobietą, to wówczas do naszej nienawiści i zawiści dodamy odpowiednią dozę szowinizmu - i tym tanim sposobem, pełna satysfakcja zostaje osiągnięta!

Dla mnie takim flagowym przykładem z ostatnich lat, jest postać pani Prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz. W czasie obu kadencji, udało się jej, z jednej z najgorzej zorganizowanych i działających komunikacji miejskich w Polsce, uczynić najlepszą, która staje się wzorem nawet poza granicami Polski. Pani Prezydent udało się pozbyć azjatyckich bazarów z centrum miasta, czego poprzednie władze miasta nie odważyły się nawet tknąć. Udało się jej zorganizować naprawę nawierzchni setek ulic, przygotować miasto do Euro2012 i z sukcesem przeprowadzić warszawską część tej imprezy (jak dotąd największe wydarzenie o charakterze międzynarodowym w naszym mieście) oraz... wcielić w życie budowę drugiej linii metra - tak niezbędnej dla coraz bardziej zatłoczonej Stolicy. Zapewne wielu z nas, skorzysta z nowej linii metra nader chętnie, gdy już będzie gotowa.

Na reakcję "ludu" na zmiany w komunikacji miejskiej, nie trzeba było długo czekać! Tabor komunikacji miejskiej jest obecnie w większości nowoczesny i klimatyzowany. ZTM wprowadziło niezapowiedziane kontrole jakości pracy klimatyzacji w trosce o wygodę pasażerów - i tak jest źle! No bo... to za zimno, to za ciepło... i generalnie jakoś tak inaczej... Moi Mili.. "puk, puk!" - jeszcze kilka lat temu, w warszawskiej komunikacji miejskiej, problem klimatyzacji nie występował, bo.. jej nie było!

Podniesiono (minimalnie) ceny biletów - hańba!!! No jak tak można? Przecież to, że kupiono setki nowoczesnych autobusów, tramwajów i składów metra, to, że wyposażono jest w klimatyzację (a więc nie tylko pokryto kosz sprzętu, ale także - na bieżąco - wzrosło zużycie energii i paliw) to nie jest ważne.. to wszystko "nam się należy", najlepiej za darmo (a w zasadzie, gdyby Miasto płaciło nam za korzystanie z komunikacji, to pewnie też nie byłoby najgorzej, prawda?). Zaznaczam - nadal, po podwyżce, wpływy z biletów pokrywają mniejszą część kosztów (nie, nie ma czegoś takiego, jak dochód komunikacji miejskiej - nie tylko u nas zresztą).

Budowa II linii metra, to temat sam w sobie... No bo jak to?! Zamykają jakieś ulice? Coś rozkopali w Centrum? ZDRADA!! Wina Hanny Gronkiewicz-Waltz, Premiera Tuska i PKP - na raz!!! Przecież metro powinno urosnąć samo, pod ziemią, nie zakłócając niczyjego spokoju, ani  nie powodując... korków w Centrum! Wszędzie na Świecie metro buduje się tak, że tego nie widać.. samo rośnie! Nie wiedzieliście? Nie wierzycie? (Jeśli nie wierzycie, to dobrze świadczy o Waszym zdrowiu psychicznym - do tego wrócę za moment...).

Przywrócono Wisłę Warszawie. To już nie slogan, to fakt!
Tysiące Warszawiaków (i nie tylko) coraz chętniej korzysta z nadwiślańskich plaż i ścieżek rowerowych. Mamy trzy darmowe przeprawy promowe (zorganizowane przez ZTM), mamy tramwaje wodne, mamy rejsy statkiem ZTM do Serocka - mamy knajpki z ogródkami nad samą wodą... nic tylko korzystać... jest po co pójść nad Wisłę! Ostatni raz było podobnie... w latach '60 XX wieku. Czy ktoś to odnotował w mediach (poza oficjalnymi komunikatami ZTM?). Nie, ależ skąd! Bo i po co?

Ale za to, od razu odnotowano fakt, że nad Wisłą pojawiają się... śmieci i butelki i... że "Miasto powinno to lepiej sprzątać!" oraz "Dlaczego Pani Prezydent nic z tym nie zrobi?!?!"

No, ja myślę, że Pani Prezydent powinna natychmiast rzucać swoje obowiązki i gonić nad Wisłę z miotłą i... po nas sprzątać! Przecież zawsze sprzątała za nas Mama, teraz urośliśmy i Mama nie chce albo nie może już po nas sprzątać, więc czemu nie Pani Prezydent? 

Powinna tak sprzątać, żeby naturalnie nikomu nie przeszkadzać w... odpoczynku, spożywaniu piwa i w ogólnym relaksie. Zresztą nie od dziś wiadomo, że porządek polega właśnie na tym, że jakaś tam władza sprząta, a nie na tym, że hołota uczy się, jak nie śmiecić, prawda? Jakoś dziwnie na plażach nad Renem w Niemczech, nikt nie musi ciagle sprzątać, a i tak jest czyściej, niż u nas godzinę po sprzątaniu. Intrygujące, prawda? Widać można po prostu nie śmiecić i nie winić kogoś, za własny brak elementarnej kultury i elementarnego wychowania, wyniesionego z chlewu... przepraszam, z domu rodzinnego.

Niestety, wszystko, co napisałem powyżej to są fakty. Fakty zaczerpnięte głównie z warszawskich mediów i internetowych serwisów społecznościowych, zaledwie z ostatnich kilku tygodni.

Powstaje pytanie: czy nam, jako społeczeństwu, nie jest potrzebna jakaś psychoterapia? Bo przecież, w każdym normalnym kraju, zostalibyśmy sklasyfikowani jako osoby upośledzone umysłowo o nieprawidłowo ukształtowanej osobowości... Nasze zachowania i żądania są tak irracjonalne, że w zasadzie nie powinno dochodzić do ich publicznej artykulacji, nie mówiąc już o wcielaniu tych "idei" w życie. Co się z nami dzieje?!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz